Spozniam sie z tymi postami, ale jak zwykle znowu kicha na pelnej linii, bo od 1,5 miesiaca jestesmy odcieci od linii telefonicznej. Jak sie okazuje, przeniesienie numeru z punktu A do punktu B - odleglosc ok. 5 km to nie byle jaki wyczyn.Czy ja juz wspominalam, ze to kraj dla cierpliwych ludzi? Impomoni - cierpliwosci, tak sie tu wszyscy pocieszaja...
I jakos mi ciezko to przez gardlo przechodzi, ale chyba nie Niemiec tutaj winny
The Greek banking system is of a great concern….
Tak sie wyrazil pewnien madry pan z Unii Europejskiej o Greckim systemie bankowym. Co, oczywiście, nie robi na mnie specjalnego wrazenia, po kilku wizytach w greckich bankach, zwłaszcza w narodowej instytucji. Facet prochu nie odkryl, ale brawo za odwage w wyrazaniu poglądów na scenie miedzynardowej.
Teraz moja kolej…
Jakby mi malo było kont bankowych, w związku z odbiorem pieniędzy z narodowego funduszu dla osob zatrudnionych sezonowo, zostalam poproszona o otwarcie konta w Narodowych Banku Grecji. Dowod osobisty, rozliczenie podatkowe z ostatniego roku i powinno wszystko pojsc jak z platka. Normalnie, w prywatnych bankach, cala procedura nie zajmuje wiecej niż pol godziny wraz z oczekiwaniem w kolejce.
Wydawaloby się wiec, ze nie ma co się ekscytowac. Wchodze ja sobie do tutejszego oddzialu najpowazniejszej instytucji w kraju i zaczyna mi z minuty na minute cisnienie skakac. Proszę bardzo, na stojaku, karta A4 glosi, ze wlasnie ot tu jest stanowisko obsługujące klientow zainteresowanych otwarciem rachunku. Rozgladam się - jakis numerek, jakis system kto pierwszy kto ostatni? A tak, na ladzie, zlaczone gumka recepturka, wydrukowane numerki, których konce wyglądają jakby wyglodzony pies dorwal się do pliku. Przy wejściu jest maszyna wydajaca w systemie elektronicznym, ale takie udogodnienia to dla stalych klientow. Kto nowy, to sobie jeszcze żadna wplata - wyplata nie zapracowal na korzystanie z odkryc cywilizacji.
No, ale może ja się dupereli czepiam, co przyznaje, zdarza mi się, taka upierdliwa nature mam.
Wejscia do banku strzega pancerne drzwi. Naciskamy guziczek, zapala się światełko zielone. Otwieramy drzwi numer 1 i przyciskamy kolejny guziczek. Swiatelko czerwone zmienia się na zielone w miare szybko, co by się człowiek nie udusil w waskim przejsciu. Czyli, ze security jakies jest. Troche jestem zdziwiona, ze to by było na tyle w zakresie ochrony, az tu nagle od stolika a la szkolna lawka (z telefonem) podnosi się pewien Pan, w szarym sweterku. Po marynarskim kolorze blue spodni wnioskuje, ze to musi być ten, który w razie zagrozenia będzie nas wszystkich bronil. Spodnie ma ok i spojrzenie wariata, no i to by było na tyle z atrybutow profesjonalnego sekiuritasa. Wchodzi i wychodzi przez drzwi wejściowe z pomoca prywatnego klucza. Kreci się i kreci, dokladnie nie wiadomo w jakim celu. Spod sweterka wystaje wymietolona koszula w kolorze kosci słoniowej. Podnosi raczke, żeby przepuścić wchodzących klientow banku i co widza moje oczy – gradne dziura pod pacha. Chyba szary sweterek był za ciasny…bez dalszego komentarza!
Gdzie ja k… jestem? W banku czy sklepie Spolem?
Każdy z urzędników ubrany, rzekłabym malo profesjonalnie. Tu jeansy, tam koszulka z krotkim rekawem. Fryzury jakby się wszyscy z lozka podniesli i bez porannej toalety wybrali, żeby obracac pieniędzmi skolowanego i umeczonego narodu greckiego. Mysle ja sobie, czy ta instytucja przełożonego nie ma? Jakis dress code, podstawy higieny osobistej – mamusia nie nauczyla, ze paznokcie przy pewnej długości to się obcina a kolor zolty paznokcia to niekoniecznie kolor, którym się trzeba chwalic? Jakis garnitur, krawat, male przypomnienie, gdzie się pracuje?
O estetyce miejsca nie będę opowiadac.
Jaki pan taki kram. Schodzi się klientela, spokojni ludzie …i tak sobie zadaje pytanie: czy to jest bank dla brzydkich ludzi? Co klient to bardziej kuriozalny wyglad. Panowie w dresach, ciuchach roboczych. Wśród pan srednia wzrostu 1,60 i dziwne dodatki typu torebka „ Ciao Bella”??? WTF?
Kupe czasu mam na te obserwacje, bo pol godziny czekam sobie, az laskawie wywołają mój numerek, po czym zaczyna się procedura otwarcia konta. I tak się, wydawaloby się malo skomplikowana sprawa, kontynuje przez kolejne 2 godziny. Po godzine stania przy ladzie i przebierania nogami, sympatyczny urzednik (niestety procz uśmiechu i grzeczności i jeszcze propozycji kawy, za to, ze mnie tam tak meczy – propozycji jedynie werbalnej – to serwis jaki mi oferuje jest, mówiąc grzecznie, bardzo do dupy!) sugeruje, ze może powinnam sobie usiac. Good idea.
Reszta osob w kolejce zaczyna nagle zmieniac wyraz twarzy. Pan, który mnie obsluguje jest wrogiem numer jeden i jestem pewna, ze i pod moim adresem leca ciche wiachy! Niby to każdy kiwa glowa, ze to nie moja winna, ale w koncu podrywa się kolejkowa staruszka i zadaje TRUDNE pytanie: ile jeszcze czasu mam czekac? Pada odpowiedz, ze „każdy przypadek jest indywidualny” i tyle sobie pogadali (przypominam, ze jesteśmy w dziale otwierania kont bankowych a nie na oddziale chirurgii!) Mija półtorej godziny, konto już założyliśmy, ale ja temu panu wszystko komplikuje, bo jeszcze smiem o karte bankowa poprosic. A już w ogole mecze go okrutnie jak proszę o Web-banking. Mija nastepne pol godziny – facet w miedzy czasie dwukrotnie opuszcza swoje stanowisko i leci gdzies na pierwsze pietro. Wraca zziajany, ledwo siada, znowu się podrywa.
Nad nami zawieszony jest telewizor plazmowy a tam reklamy Grecji, jak z raju. Usmiechniete twarze pozdrawiające nas z luksusowego jachtu brnącego po falach lazurowych morz greckich. Kapiace się w zachodzącym słońcu, antyczne ruiny przypominające nam o świetności i pionierstwie pierwszych cywilizacji, jakby nie było, z Grecji się wywodzących. Pieknie usytuowane hotele, jak sklepy to z najlepsza bizuteria. Stragany ze świeżymi owocami i staruszkowie w cieniu lisci winogron grajacy w tawli.
Jest taka Grecja, bo to piekny kraj!
Niestety odrywasz oczy od telewizora, a tu kurwa Afganistan! Jaka Europa? Gdzie ta Europa.
Surrealizm pelna geba! Takie „Misie” i „Alternatywy Cztery” wciąż tutaj pisza historie.