Pages

Po prostu Stavros!/Simply Stavros!

Bez lezakow, gladkie wybrzeze obmywaja fale, bezowy piasek i polamane, drobne muszelki.

Jada wozy kolorowe

U nas wiosna, poczatek sezonu pelna geba!

Zakurzony Marzec i te zapomniane Kretenskie wioski

Odszedł kolejny marzec, ale cykl wietrznego żaru, stojącego w powietrzu kurzu, mżawek, pozostał.

Sielankowy koniec Lutego

Wial notias, ten wiatr z południa. Przyniosl piachu cale garści. Zagrzalo, zapyliło w kolorze ochry.

Grecka goscinnosc - lekcja goscinnosci

...i tak sobie gawedzilysmy, glownie o Greckiej i znanej Kretenskiej goscinnosci

Wednesday 23 January 2013

A tymczasem w greckiej polityce



Po prostu nie da się ogladac greckich wiadomości. Od chwili kiedy oficjalnie przyznano się, ze Grecje dotknal kryzys i skarb państwa swieci pustkami, bicie piany przekracza wszelkie granice cierpliwości. 

Gdyby tak wszystko sobie brac do serca, można się nakrecac bez końca, popasc w depresje, powiedzieć sobie, ze jeszcze długo dobrze nie będzie, a potem skoczyć z pobliskiego klifu. 

Dzisiaj od dłuższego czasu, na spokojnie, bo z pelnym kieliszkiem białego wina (francuskiego, bo jak na kryzys przystalo, greckie lokalne drożeje, a kolegow Galow wino oferuje przyzwoite doznania smakowe w jeszcze bardziej przyzwoitej, jak na Greckie zarobki, cenie) zasiadłam do wieczornego dziennika. 

Ku mojemu zdziwieniu nic nie było o liscie Lagard. Dla tych co po grecku czytają, krótka notka na http://www.sofokleous10.gr/portal2/toprotothema/toprotothema/-lagarde-------2013011785985/

A w dużym skrocie  - był to temat, poważny, uratowalby znaczaca czesc greckich finansów, ale…Lista Lagarde to lista, która Pani Christine Lagarde na plycie CD podarowala Panu Panakonstantino, ówczesnemu Ministrowi Finansow. Na tym CD owa lista miała wypisane nazwiska, a nazwiska - Grekow, którzy na TYLKO jedno konto szwajcarskie poprzelewali sobie, nieopodatkowane OCZYWIŚCIE, pieniezne „owoce pracy własnych rak” w wysokości od pol miliona w gore. I podobno były tam takie kwiatki jak: ogrodnik – milion z hakiem, kucharz od suvlakow milion z hakiem. Lista została podarowana nie jako lektura do poduszki, ale minister, sadzac z wypowiedzi, w bardzo młodym wieku zaniemógł na Alzheimera i nie pamietal, kiedy te CD mu dano, po co mu dano, gdzie je dal, czy je skopiowano, czy to było CD czy USB.  Jak do tej pory rezultat całego zamieszania to wydalenie ministra z partii Pasok, no i ze ministrem już nie jest. A kasa jak siedzi w banku tak siedzi i ciesza się ci c ja maja. A ci co nie maja, będą placic podatki, żeby latac dziure budzetowa. 

Będzie podatek od dzieci.  W końcu placi się za nieruchomości..tylko szkoda, ze jeszcze państwo za bardzo się nie orientuje kto ma placic. Wlascicielowi podatek może nie przyjść, ale osobie wynajmującej owszem – tak zgrabnie na realia przekłada się dopisywanie podatku od nieruchomości do rachunku za prad!!!! (idiotyzm do potęgi entej – a później się dziwimy, ze nas nikt poważnie nie traktuje!) 

Od kilku dni poszukuje w aptekach kleiku o smaku waniliowym. Dzisiaj w wiadomościach dowiaduje się, ze na skale całego kraju, panuja znaczace braki w dostawach lekow i tym podobnych. Ze tez jeszcze się nie nauczyłam, ze trzeba robic zapasy w tym kraju, w tych czasach. 

Dobrze, ze nie mieszkamy w Atenach, bo jak się dowiaduje od siedmiu dni metro strajkuje. Syndykalisci, jak za starych dobrych czasów, paralizuja zycie stolicy i jak za starych dobrych czasów, nikt im nic nie robi. Wszyscy się przyzwyczaili i pokornie stoja w kilometrowych korkach, bo pomimo wywołujących zawala cen benzyny, wszyscy wsiedli do samochodow! 

A oprócz tego to jeszcze z nowości to…ze w sumie pogoda będzie dobra w nadchodzących dniach. 

Kalinihta!

Friday 18 January 2013

Koniaczek i „szkola tanca”



Jeszcze po swietach wala sie po domu metalowe pudelko wypelnione kurabiedes. Suto posypane cukrem pudrem zostawiają sniegowe slady. Gdyby ktoś nie miał szczęścia zobaczyć w Grecji sniegu, to na otarcie lez moglby sobie podeptać kilka takich kurabiedes. 

Zamiast sniegu pada grad, zacina deszcz a potem kilka dni przerwy i piękne slonce siada na zlodowaciałych szczytach Lefa Ori. 

Od tej kratkowej pogody zaatakowal mnie katar i tak trzymal przez dwa tygodnie. Nozdrza obtarte, usta spierzchnięte. Szumialo w uszach, nic nie czułam. Poszlam po rozum do glowy i powrocilam do starych, znanych mi metod. Wisniowy aromat Metaxa zdolal przedrzeć się przez zatkany nos. Potem było już z gorki. Owocowe kremy dziedziczki zaczely dawac owocne rezultaty, które również pozostaly nieobojętne dla mojego tymczasowo znieczulonego nosa.

W miedzy czasie nasze drzewka oliwne zostały starannie przetrzepane i od kilku dni swiezy kreteński nektar pali podniebienie. Tegoroczne zbiory zakończone, 180 litrow w dużych dwóch bekach roznosi zapachy w pomieszczeniu gospodarczym. Stoja sobie wysokie, pękate te beki pomiędzy ratanowymi lezakami i kufrem z bożonarodzeniowymi ozdobami. 

Wszedzie wszyscy w okolicy robia ogrodowe porządki. Teraz kiedy ziemia jest pulchna i podlana, latwiej pogrzebac w glinianej glebie. Nasz park został starannie przystrzyżony i stracil intymność tajemniczego ogrodu. Schorowane palmy zostały sciete i swieca smutnymi kikutami. Czy się odrodzą zależy od tego czy podane im będzie wlasciwe lekarstwo. 

Ten park to nasza przystan. Sciezki z kocimi lbami a w centrum piekna cerkiew Swietej Magdaleny. Mijamy go co sobota w drodze do szkoły tanca. Jak się nie ma pięciomiesięcznego dziecka to się chodzi na Zumbe. A jak się ma takiego szkraba to Zumba może przypominać taniec opętanego. Zapisalysmy się wiec na „cieple jak kluchy” tance mam z „dzieciami”. Generalnie nie tańczymy tylko się przetaczamy, krecimy, udajemy planety, sfery i w miedzy czasie efekty trawienia pozostawiamy a to na podłodze, a to na skrawku artystycznej szarfy. Z nami sa jeszcze cztery inne pary: mamy z corkami i mama z synem. 

O swoim dziecku można opowiadac długo i namiętnie. Nie ma jednak lepszej szkoły niż szkola porównania. Dziedziczka jest w niebo wzieta. Glowa jej podskakuje, geba się smieje. A inne dzieci patrza się podejrzliwie a usmiechow nie widać. Nasuwa mi się myśl, ze dziecko to zwierciadlo zachowan dorosłych. I strach bierze, bo wychodzi na to, ze ludzie za mało się usmiechaja. Za mało ciesza „pelna geba”. Wydawałoby się, ze taka szkola to szansa poznania, zawarcia nowych znajomości, a tu zziajane mamy wpadają ze skolowacialymi pociechami, sila się w duchu zespołu a potem szybko uciekają do swojej, chyba niezbyt, radosnej rutyny. 

A może ja przesadzam?

Pewnego dnia wracamy po naszych tańcach na piechotę. Lapie nas ulewa na wysokości tawerny, jak glosi szyld „ z jedzeniem jak u mamy”.  Stoimy pod markiza kiedy przejezdza znany filozof sciemniacz. Pan od Erosow i „życiowych madrosci”. Widzi mnie, widzi wozek, widzi dziecko i krzyczy: „ Life style to mit!” a potem wskazuje na dziedziczke i madrze sumuje „bo w zyciu tylko o to chodzi”. Nie tylko i nie dla wszystkich …ale co tu tlumaczyc człowiekowi, który myśli, ze zawsze ma racje. Fakt, ze ja dziś inaczej się definiuje, bo jestem matka ( mialam taka potrzebe, rzekłabym).

Bella, nasza kocica, tez nia została. Po raz enty. Jej dwojka potomstwa gości u nas w podgarazowych przestrzeniach.  Dwa pluszowe kotki, zdziczale, odwalaja kawal dobrej roboty. Psy Stekowej przestaly się w końcu panoszyć dzięki interwencji naszej kociej szajki.  Lulis, nasz kot, jak zwykle buja w obłokach.  

..i znowu nasuwa się myśl, ze kobieta zawsze staje szybciej na nogi, bo pasywność kosztuje ja o wiele drożej niż mezczyzne.

Wednesday 2 January 2013

Konce i poczatki



Metaforycznie o koncach mozna bez konca.

Powiedzmy, ze jednak jest taki koniec, który można by potraktować nieco bardziej ostatecznie. 

Ζωή σε εμάς! Α nam niech zycie bedzie dane!( Czasami trzeba smutno zacząć, żeby skonczyc pogodnie i pokornie…nie mowie o tych, którzy się nigdy niczego nie ucza!) 

31 grudnia:
Zbliza się południe.  Zakladam czarne rajstopy, kupuje pek białych chryzantem. Wchodze po schodach kościoła Evagelistria. Mrzy, leje, mrzy. Tynk namieka i wygina sie tworząc betonowe plamy. Tuz przed ciężkimi, drewniano-ozdobnymi drzwiami glownego wejścia rozstawiony został stol z poczęstunkiem. Rzucam okiem co tam jest. Jest whiskey i sa ciastka. Smiem myslec, ze to forma oswojenia sytuacji. Jesc, nie jem. Nie siegam tez po kieliszek. Jakos nieswojo bym się poczula, gdybym miała teraz cos przeklnac, a katem oka zerkac na czarna lakierowana trumne. 

Nie mam doświadczenia. Pierwszy raz na tyle lat mojej przygody i mojego zycia w Grecji i z Grecja jestem na pogrzebie. Przycupnelam sobie obok drewnianego stojaka ze swieczkami i obserwuje co mam zrobić. Niesmialo klade na tace co laska, biore dwie zolte swieczki, chociaż sa tez ciemno-brazowe, mniemam, ze na takie okazje. Na codzien ich nie widuje. Ide ze spuszczona glowa do trumny. Czarna, z biala wystajaca falbanka. Stoi na niej zdjecie zmarłej. Rosla, przystojna blond kobieta. Zona rybaka. On z Krety, ona z tych królewskich wysp.  Wiem, ze to zdjecie ze slubu jej syna. Na zdjęciu jest usmiechnieta, emanuje sila i dobrocia. Trumna zakryta (Bogu dzięki). Rak. Ta odmiana ekspresowa. Miesiac i po człowieku. Nie caluje trumny, tak jak nie caluje nigdy ikon. Nie boje się trumny, ale śmierci bardzo. A może nawet nie tyle śmierci, co przemijania. Klade kwiaty tuz za trumna. Macham pospiesznie mój katolicki krzyz w powietrzu i zbieram się małymi, szybkimi kroczkami. Czuje, ze mi poliki plona. Przechodze przez srodek cerkwi. Wiem, ze spojrzenia ciekawskich skierowane sa na mój pochylony czubek glowy. 

W 2012 ominely mnie dwa pogrzeby, ale los tak chciał, zebym i z tej okazji pojawila się w kościele. Na poprzednich dwóch nie mogłam być i teraz stojac w bocznej nawie wypełniam mój obowiązek obecności. I mysle o tych dwóch, których znalam bardziej niż te blond kobiete. Mysl o nich nie opuszcza mnie od ich śmierci. 

Mysle o tym  pierwszym. Czlowieku zawodowo zaciętym, zyjacym złudzeniem kariery. Ze nie nacieszyl się życiem, rodzina, bo tylko praca i przekonywanie do swoich racji wypelnialy jego każdy dzień. Robil się zachlanny, nerwowy, zapominal o prostych ludzkich odruchach. 

Mysle, o tym drugim. Nie poznaliśmy się wcale chociaż teoretycznie byliśmy blisko. I zla jestem, ze odszedł a mi po nim nie pozostala marniutka pamiatka. Na wszystkim skapil, wszystkiego zalowal. Czy był dobrym człowiekiem? Chyba nie za bardzo szczęśliwym. Szkoda, ze go nie ma. 

Był człowiek i go nie ma. 

Czy można się czegos nauczyć po czyjejś śmierci? 

Ja zawsze mysle, ze zycie jest takie kruche i ze o tym zapominamy. Traktujemy innych jakby zawsze tu mieli być, a my będziemy mieli zawsze czas, żeby przeprosić i wrocic. Opętani własnymi sprawami, ogarnieci znieczulica oddalamy się od tych ważnych spraw w zyciu, a ono się konczy i nie pyta o pozwolenie. 

Początek jest jeden a potem już czasu nie da się zatrzymać. 

Kiedy patrze na moja corke to dociera do mnie co to znaczy początek.
Lezy sobie i uśmiecha się tymi bezzębnymi usteczkami.
Taki początek i dla mnie i dla niej będzie tylko jeden. 

Zyczymy sobie szczęśliwego nowego! Zdrowia, zebow, mniej obrzyganych rekawow, pierwszych krokow bez nabijania guza i żeby ci, którzy bladza zawsze do nas wracali.