U nas ostatni weekend karnawalu. Na zewnątrz hula straszny wiatr i zacina
mrozacym powietrzem. Wlosy deba staja. Jezdza halasliwe motocykle, suna wozy w
kierunku centrum. A ja siedzie sobie w swoich czterech scianach
i wprowadzam się smakowo w postny nastroj. Gryze, jedna za druga, tursi zielona
papryczke. Nokaltuje sobie podniebienie. Palace, chrupiące, ostre jak z piekla
rodem. I wrzucam na zab moje ukochane lubinia. Przeprosilam się z lokalnym
supermarketem i zrobiłam zakupy jeszcze przed nadchodzącym Czystym
Poniedzialkiem. Zjadlam chyba z pol opakowania tych papryczek i dostałam amnezji
smakowej. Nie mogę sobie przypomnieć co temu zracemu przysmakowi towarzyszylo.
Nie poszliśmy na żadne nocne voyage. Bylysmy natomiast na urodzinowym przyjęciu
z okazji ukończenia calych 12 miesiecy przez taka jedna znajoma. Wchodzac na
przyjecie miałam wrazenie, ze zostalysmy zaproszone z rozpedu. Domownicy wyglądali
na bardzo zdziwionych, ze nas w swoim progu ujrzeli. Nie przyszlysmy z golymi
rekoma (nigdy nie przychodzimy – w Grecji to grand faux pas!), rodzina
ochlonela i jakos dwie godziny przetrzymalysmy. Do tortu nie dociagnelysmy, bo
dziedziczka wolala smak własnego mleka serwowanego u siebie na salonach.
Zawinelysmy się i wyladowalysmy u nas na wzgórzu.
Dziwne było to przyjecie. Etniczno karykaturalne. Panie omawialy uroki
karmienia piersią. Przewazal chlopiecy pierwiastek. I te wszystkie mamy małych dzentelmenow
trajkotaly jak najęte jak to się mecza, ze tego cycka daja. Tatusiowie byli
chyba ukopceni i temat cycka traktowali kompletnie z boku (witaj Kreto, kraino
zielonej trawy!opa!). Może to i dobrze,
ze byli trawiasci, bo było do kogo gebe otworzyć. Wyrosl przed nami prosiaczek.
Chudy, rozowy na twarzy, w papierowej masce. Nawet po polsku mowil. I się otworzyl
przed nami. Opowiadal o swoich studiach w Polsce, o dziewczynie Polce, która miał
przez piec lat, a potem, jak sam skwitowal, rozstal się z Polka i zaplodnil
Greczynke!sic! Wzruszajaca historia,mniemam, ze nie opowiedziana na trzeźwo.
Chyba mu się sentymentalnie zrobilo. Nawet tak jakos czysto po polsku
przemawial. Chyba rozumiem, czemu ta jego Greczynka jak mnie zobaczyla to
dostala oblednie markotnego wyrazu twarzy.
Wszyscy w strojach przebierancow byli. Klaun, tygrys, Flinston, superman!
Duze przebierance saczyly piwo, male przebierance chodzily na czworakach po
czystym dywanie. Buty trzeba było zostawić na progu (wyjątkowy zwyczaj jak na
Greckie obyczaje!). My się nie przebieralysmy.
Dzis rano, w naszej szkole tanca prezentowalysmy się jako biedronka. Stroj był
bardzo fru fru i gubil brokat. Żeby się dziecko nie czestowalo tym brokatem, stroj został szybko zdjęty.
A i w tej szkole tanca tez były tygrysy i Myszka Miki. I wszystkie jak
jednen maz jeczaly i marudzily do upadłego.
To wina tej pogody w kratke. Tak mysle. Wszyscy jacys rozdrażnieni chodza.
Kilka dni temu było tak uroczo. Lunch nad zatoka. Osmorniczka, kalamary,
stamnagati, Chaniotiki retsina! Lodeczki zacumowane tuz przed stolikiem i tylko
ten Sprite za 4,5 euro zwalil nas z krzeseł.
A potem kolejny dzień. I kurz. Wszedzie piasek, powietrze stało. Oddychalo się
kurzem.
I kolejny dzień. Cieplo, wietrznie i mzawka.
Mzawka rymuje się z trawka.
To pewnie dlatego tak to dzisiaj było na tym przyjęciu.
A jak tak sobie siedzie i to pisze to mi się sprzed oczu nie usuwa obraz
zaproszonej, która w otoczeniu babc, panow i dzieci, ot tak sobie wyjela piers
i karmila swoje dziecie z pelnym uzębieniem. A tyle pustych sypialni było dookoła.
No coz, cycek in czy cycek out, a rozmowa musi się toczyc.
Kalo Karnavali!