Pages

Po prostu Stavros!/Simply Stavros!

Bez lezakow, gladkie wybrzeze obmywaja fale, bezowy piasek i polamane, drobne muszelki.

Jada wozy kolorowe

U nas wiosna, poczatek sezonu pelna geba!

Zakurzony Marzec i te zapomniane Kretenskie wioski

Odszedł kolejny marzec, ale cykl wietrznego żaru, stojącego w powietrzu kurzu, mżawek, pozostał.

Sielankowy koniec Lutego

Wial notias, ten wiatr z południa. Przyniosl piachu cale garści. Zagrzalo, zapyliło w kolorze ochry.

Grecka goscinnosc - lekcja goscinnosci

...i tak sobie gawedzilysmy, glownie o Greckiej i znanej Kretenskiej goscinnosci

Saturday 16 March 2013

Ostatni weekend karnawalu



U nas ostatni weekend karnawalu. Na zewnątrz hula straszny wiatr i zacina mrozacym powietrzem. Wlosy deba staja. Jezdza halasliwe motocykle, suna wozy w kierunku centrum.   A ja siedzie sobie w swoich czterech scianach i wprowadzam się smakowo w postny nastroj. Gryze, jedna za druga, tursi zielona papryczke. Nokaltuje sobie podniebienie. Palace, chrupiące, ostre jak z piekla rodem. I wrzucam na zab moje ukochane lubinia. Przeprosilam się z lokalnym supermarketem i zrobiłam zakupy jeszcze przed nadchodzącym Czystym Poniedzialkiem. Zjadlam chyba z pol opakowania tych papryczek i dostałam amnezji smakowej. Nie mogę sobie przypomnieć co temu zracemu przysmakowi towarzyszylo. 

Nie poszliśmy na żadne nocne voyage. Bylysmy natomiast na urodzinowym przyjęciu z okazji ukończenia calych 12 miesiecy przez taka jedna znajoma. Wchodzac na przyjecie miałam wrazenie, ze zostalysmy zaproszone z rozpedu. Domownicy wyglądali na bardzo zdziwionych, ze nas w swoim progu ujrzeli. Nie przyszlysmy z golymi rekoma (nigdy nie przychodzimy – w Grecji to grand faux pas!), rodzina ochlonela i jakos dwie godziny przetrzymalysmy. Do tortu nie dociagnelysmy, bo dziedziczka wolala smak własnego mleka serwowanego u siebie na salonach. Zawinelysmy się i wyladowalysmy u nas na wzgórzu. 

Dziwne było to przyjecie. Etniczno karykaturalne. Panie omawialy uroki karmienia piersią. Przewazal chlopiecy pierwiastek. I te wszystkie mamy małych dzentelmenow trajkotaly jak najęte jak to się mecza, ze tego cycka daja. Tatusiowie byli chyba ukopceni i temat cycka traktowali kompletnie z boku (witaj Kreto, kraino zielonej trawy!opa!).  Może to i dobrze, ze byli trawiasci, bo było do kogo gebe otworzyć. Wyrosl przed nami prosiaczek. Chudy, rozowy na twarzy, w papierowej masce. Nawet po polsku mowil. I się otworzyl przed nami. Opowiadal o swoich studiach w Polsce, o dziewczynie Polce, która miał przez piec lat, a potem, jak sam skwitowal, rozstal się z Polka i zaplodnil Greczynke!sic! Wzruszajaca historia,mniemam, ze nie opowiedziana na trzeźwo. Chyba mu się sentymentalnie zrobilo. Nawet tak jakos czysto po polsku przemawial. Chyba rozumiem, czemu ta jego Greczynka jak mnie zobaczyla to dostala oblednie markotnego wyrazu twarzy. 

Wszyscy w strojach przebierancow byli. Klaun, tygrys, Flinston, superman! Duze przebierance saczyly piwo, male przebierance chodzily na czworakach po czystym dywanie. Buty trzeba było zostawić na progu (wyjątkowy zwyczaj jak na Greckie obyczaje!). My się nie przebieralysmy. 

Dzis rano, w naszej szkole tanca prezentowalysmy się jako biedronka. Stroj był bardzo fru fru i gubil brokat. Żeby się dziecko nie czestowalo tym  brokatem, stroj został szybko zdjęty.  

A i w tej szkole tanca tez były tygrysy i Myszka Miki. I wszystkie jak jednen maz jeczaly i marudzily do upadłego. 

To wina tej pogody w kratke. Tak mysle. Wszyscy jacys rozdrażnieni chodza. 

Kilka dni temu było tak uroczo. Lunch nad zatoka. Osmorniczka, kalamary, stamnagati, Chaniotiki retsina! Lodeczki zacumowane tuz przed stolikiem i tylko ten Sprite za 4,5 euro zwalil nas z krzeseł. 

A potem kolejny dzień. I kurz. Wszedzie piasek, powietrze stało. Oddychalo się kurzem.

I kolejny dzień. Cieplo, wietrznie i mzawka. 

Mzawka rymuje się z trawka. 

To pewnie dlatego tak to dzisiaj było na tym przyjęciu. 

A jak tak sobie siedzie i to pisze to mi się sprzed oczu nie usuwa obraz zaproszonej, która w otoczeniu babc, panow i dzieci, ot tak sobie wyjela piers i karmila swoje dziecie z pelnym uzębieniem. A tyle pustych sypialni było dookoła. No coz, cycek in czy cycek out, a rozmowa musi się toczyc.

Kalo Karnavali!

Saturday 9 March 2013

Goscinna kanapa



Przewidzialam  i wykrakalam. 

Wszyscy chorzy w roznych stadiach najazdu bakterii. 

Kot wygląda jak obraz nedzy i rozpaczy. Maz opuchnięty, dziecko jeszcze rzezi. 

Taki szybko padający kapuśniaczek, zacinający. Namoknięty asfalt kryje znane dziury drogowe. 

A ja trenuje już trzeci wieczor na kanapie gościnnej. Nie rob nikomu, co tobie nie mile. Na pierwszy rzut oka nie wygląda ten mebel jak narzedzie zbrodni, które chce zrobić zamach na twój kregoslup, kark i kostki u stop (które zwisają, te stopy, a kostki lupia w krawedz kanapy).

Niebo ma kolor modnej szarości. Wszystkie zapachy rozwial wiatr. Nawet nie wiadomo czy ludzie siedzący w domach pala w kominkach czy opatuleni stosem kocow robia oszczednosci…dziś cena za litr benzyny to ok. 1,90 euro (oj tak!)

A potem, za tydzień, piękny dzień. 23 stopnie na plusie! I wszyscy chodza jak zywe rozpylacze bakterii. 

Już miało przejść, już zegnalismy się z chorobstwami, a tu znow kaszel puka do drzwi, drapie w gardle. Wszyscy na syropach, pastylkach na kaszel, kroplach do nosa, a kot na antybiotyku. I tylko ja ocalałam. 

A dziś, 9 marca, jest dzień wina w poweneckich dokach. I zaczynam od rose, a potem biale, a potem biale, a potem rose, a potem słodkie …i humor mam swietny…i nie kaszle. Rose spod Lefka Ori przypomina mi moja koncowke ciąży – jakze wspaniala. A teraz winiarnia odnowiona i będą jazz nights pod drzewami oliwnymi, w towarzystwie rozmarynowych zapachow! 

Jutro, bo jeszcze będą rozlewac (za darmo!) tez wroce. Jutro dzień na czerwone, zaciagniete zapachem drewnianych bek. 

I tak sobie marze, ze nie wroce na te goscinna kanape, bo wszyscy inni wina się nie napili!

A wina Kretenskie mało znane, a wyśmienite! Medykament na wszelkie doleglosci…jak ta „nasza” oliwa!