Znajoma ostatnio w mailu mnie zapytala jak sie teraz zyje na Krecie i czy zycie na wyspie choc troche nie jest lepsze od zycia na Greckim kontynencie?
Prawda jest taka, ze ja, istota gleboko upolityczniona, przezywajaca wszelkie niesprawiedliwosci z sila wodospadu, przy Greckiej ekonomiczno-politycznej kondycji, a raczej jej braku, po prostu WYSIADLAM.
Temat mnie tak zmeczyl i skolowal, ze sama momentami nie wiem co myslec. Z jednej strony nachodza mnie mysli (i nie tylko mnie), ze cos jednak z tego kryzysu dobrego wyjsc musi np. zmiana greckiej mentalnosci, poszukiwanie profesjonalizmu a nie zaspokajanie prywaty, ktora w duzym stopniu ten kraj zrujnowala. Potem sobie mysle, ze Grecy to nieszczesliwy narod, ktory padl ofiara rzadzacych (bynajmniej nie elit!– elita nie nazywa sie ludzi, ktorzy wlasny kraj z glupoty oraz z premedytacja doprowadzili do poziomu panstwa trzeciego swiata!). Potem sobie jednak mysle, ze system niedoedukowal i sie ludzie pogubili, bo jakim cudem wiekszy procent spoleczenstwa, z kwalifikacjami do godnych aczkolwiek nie z gornej polki zawodow typu “pani na kasie w supersamie”, moze prowadzic wystawne zycie, chalupe 200 metrow postawic, dzieci wyedukowac i tak bez konca? Sie ludzie pogubili, ze nie kazdemu psu burek i nie dla kazdego psa kielbasa! Prostym narodem sie latwiej rzadzi wiec kto tak na prawde jest winien: zwykly Grek czy ci panowie z “Aeropagu”? My z PRLu wiemy, ze rozpity narod to glupi narod, a z glupim mozna wiele przy malej ilosci pytan typu “dlaczego”? I tak jak nie kazdy Polak to byly komunista tak nie kazdy Grek to len!
A w tym wszystkim, uzywajac prostych zasad logiki, to sie czlowiek tez zaczyna zastanawiac, ze jak to, narod Niemiecki, zawsze czujny i gotowy, kase dawal tyle lat i nie wiedzial co sie z nia dzieje? I mozna sie zdziwic, a moze nie wolno sie dziwic, ze w dobie obecnego kryzysu na Krecie sie slyszy, ze jedne z najpiekniejszych zakatkow (nalezace od wiekow do publicznego uzytku) nagle stoja w polu zainteresowania Niemieckich inwestorow? I z tego wszystkiego wychodzi kolejna mysl, ze jak “bracia” Pani Merkel wyciagaja rece po takie fileciki ziemi, gdzie i lasek (rzadkosc w poludniowym kretenskim klimacie) i trzy rozne zatoki z lazurowa cieplutka woda morska, gdzie i pola do siatkowi, wyspa z kosciolkiem i taka panorama ze dech zapiera, to moze sie lepiej dotychczasowego “braterstwa” pozbyc? Bo to malo smieszne, ze nagle tam gdzie kazdy z kazdym chodzil pod reke w Grecji, tam bedzie chodzil bogaty “kazdy” tylko nie Grek, bo go sie u siebie w kraju wysokim murem oddzieli od jego wlasnych dobr.
Mysle, ze kazdy narod, gdyby mu sie taka perspektywa szykowala, tez by na ulice wylegl i sie bil i szarpal do upadlego!
Lezy to w naturze ludzkiej, ze czlowiek zawsze do luksusu szybko sie przyzwyczaja, a w obliczu biedy zaczyna panikowac i chory sie robi. Biorac pod uwage ciezkie dzisiejsze warunki w Grecji, to i tak chyba Grecy mniej jecza niz Polacy. Polakom stopa zyciowa sie podniosla, a czym wiecej kasy do kieszeni wplywa tym coraz glosniej marudza jak ciezko i jakie to zycie drogie (z moich uwaznych obserwacji wynika!).
No, ale nie o Polakach bede teraz pisac, aczkolwiek to bardzo ciekawy temat jak sie swoj wlasny narod z perspektywy postrzega. Nadmieniam, ze zawsze i wszedzie jestem dumna z mojego pochodzenia i chyba nigdy bym sie tak Polka nie poczula jak na emigracji. Ale, ze przy tym oduczylam sie idealizowania tego co daleko, to historia na inny dzien.
Nie ma co sie oszukiwac. Dzisiaj w Grecji jest ciezko.Sytuacja od dwoch lat tylko sie pogarsza. Codziennosc to rosnace ceny, rosnace podatki, zwolnienia z pracy, ciecia wszystkiego co sie da (procz cen i podatkow, rzecz jasna). Pensje obcieli w sektorze panstwowym, nie starczylo to sie dobrali do sektora prywatnego. Wiele firm sie pozamykalo, wiele ledwo ciagnie. Mozna miec powod do radosci jak dwie osoby w rodzinie: maz i zona, maja prace. Przy tym wszystkim glod zaglada do greckich domow. Coraz czesciej slyszy sie i widzi akcje rozdawania goracych posilkow, darmowych produktow.
Jak jest na Krecie? Tez nieciekawie, ale jak to zywkle bywa przy kryzysach, wies i spolecznosci agrarne maja lepiej. Zawsze jest ten bezposredni dostep do producenta zywnosci, zawsze mozna pokorzystac z dobr ziemi. A Kreta sporo tych dobr posiada. Poza tym, Kreta tak jak wiele wysp greckich, wciaz cieszy sie duza popularnoscia wsrod turystow. Kreta to piata pod wzgledem wielkosci wyspa na morzu Srodziemnomorskim. Gory sa. Morze jest. Owoce i warzywa najwyzszej jakosci. Mysle, ze niewiele jest takich miejsc na swiecie i dlatego Kreta przy kryzysie da sobie rade. Nie znaczy to jednak, ze to co sie dzieje z Grecja nie dotyka nas wyspiarzy znaczaco. Nalezymy do tego samego organizmu i chwala Bogu, ze nas wyposazyl w wiele atutow, ktorymi jeszcze mozemy sie bronic. Innaczej pewnie bysmy sie stad masowo ewakuowali, tak jak to juz kilkakrotnie sie odbywalo w historii tego kraju.
Co bedzie dalej? Na pewno nic sie w tej chwili zaplanowac nie da.