Pages

Thursday 30 May 2013

Moj przyjaciel letni wiatr: Chania Heraklion Vrisses



Jest cieplo, ale w koncowce maja i początkach czerwca to raczej żaden wyjątek na Krecie. 

Parasol kurzu już kolejny dzień wisi nad morzem i przyslania horyzont mleczna biela. Zatarla się linia horyzontu, a morze stracilo kolor jakiegokolwiek odcienia niebieskiego. 

Wieje nam w tyly ten goracy kurz kiedy przemieszczamy się wzdłuż linii morza w kierunku wschodnim. 
Chania w koncowce maja 2013

Krajobraz bawi się z nami w chowanego. Wszedzie bezowo. Przez większość trasy towarzyszy nam widok morza. Miasteczka i wioski wynurzają się z kurzu, a na cyplu pojawia się jak fatamorgana stolica Krety.  

Do Heraklionu wybieramy się rzadko, bo i nie za bardzo jest kiedy. Tylko tak na prawde dobre dusze nas tam sciagaja, a tak standardowo, jak to w dużym miescie, gdzies na południu, na pewnej wyspie, jest duszno, niekoniecznie tak czysto, jest mnóstwo interesujących miejsc, funky spotów i wszystko to rozrzucone to tu, to tam. Można dobrze zjeść: nasz suvlak jest tak napchany frytkami, ze trzeba „grecka kanapke” jesc widelcem i nozem. Sklepow jest sporo i jest co wybierac, ale wciąż drogo. Szal zakupowy zacznie się od lipca wraz z przecenami. Dzieki ci kryzysie za ludzkie zniżki, a nie dziesięcioprocentowe pseudo-okazje! Chcemy jechać do Knossos, bo już tyle lat minelo kiedy ostatnim razem odwiedziliśmy Minosa, ale palac i cenne ruiny sa tylko do 17:00. Nauczka, żeby zawsze sprawdzać do kiedy się wszystkim chce pracować. 

Suvlak Heraklionski

Z Heraklionu wracamy do Chania, ale zachaczmy o Vrisses. Zanim usiądziemy przy strumyku z kaczkami, chlupoczacym sobie przy centralnym placu, idziemy na krotki spacerek. 
 
Apokoronas Vrisses
Przechodzimy obok urzędu miasta i szkoły, gdzie na zacienionym drzewami boisku chłopaki graja w noge, a dziewczynki w klasy. Na rogu stoi prosty, gustowny, nowoczesny dom, który w ogródku chowa tajemnice drewnianego domku na drzewie. Kilka ulic dalej, starsza pani na tylach domu grilluje rybe z podwiniętym ogonem. 

Konczymy ten wioskowy spacerek w chłodzie smukłych fontann. A ja zaczynam sezon: zamawiam sobie szklaneczke ouzo. Cale 2 euro i barmanka od serca leje! 
Vrisses

Nie ma tlumow, nie trzeba się przekrzykiwać, ceny o kosmosie nie slyszaly.

Szkoda, ze tak mało tu turystow doceniających atmosferę Kretenskiej wsi!  

0 comments:

Post a Comment