Pages

Thursday 19 January 2012

Czwartek, 19 stycznia 2012,

Jedna z absolutnie pozytywnych mysli o zeszlym roku jest mysl, ze to byl rok poznawania wielu cennych, dobrze mi zyczacych ludzi. Rok zmian w zyciu zawodowym, ktore az sie prosily, ze musza nadejsc, bo innaczej ducha bym wyzionela. Razem ze zmiana pracy nadeszla mila niespodzianka w postaci nowych znajomych i wartosciowych ludzi, ktorzy wypelniaja od jakiegos czasu moje wolne chwile.

Na swieta wszyscy sie porozjezdzali, bo jak to na wyspie bywa, sporo tu “rozbitkow” z roznych stron swiata. Przynajmniej raz na rok kazdy “do siebie” wraca, a potem szybko, zmeczony wyjazdem, wraca do wyspiarskiej zimowej oazy spokoju i lapie blogi oddech, az do letniego szalenstwa.

Wrocila juz moja Pani P. i dzis w ten piekny sloneczny dzien (po wczorajszej Syberii) po rzucaniu sie sobie w ramiona, udalysmy sie nad zatoke na starowce , czyli tutejsze limani. Slonce grzalo pelna para wiec mozna sie bylo usadowic na zewnatrz. Cudny dzien, wysmienite towarzystwo. Neska z mlekiem i cukrem. Dla mnie bez cukru malotira (aromatyczna herbata z kretenskich gorskich ziol) i tak siedzialysmy w te cieple zimowe popoludnie, az slone oslablo, cieplo urbane, rozgrzane rozmowa i napojami.
 
Jedyne co nam w dosc regularnych odstepach czasowych, dosc czestych odstepach, przerywalo rozmowe, to byli przeroznej masci handlarze obnosni. I tak, w przeciagu ok. 2 godzin, ten sam czlowiek wygladajacy na Hindusa, probowal nam wcisnac pirackie filmy na DVD. Ujmujac rzecz na skroty, przez nasz stolik przeszedl nastepnie jakis gluchy czlowiek proszacy o wsparcie (ze byl gluchy to trudno stwierdzic, ale tak bylo na kartce, ktora nam pod obrus wciskal). Potem dwukrotnie pojawil sie Pan Azjata z otwarta walizka, zawieszona na szyi, pelna plastikowego kiczu, usmiechajacy sie przemilnie i jak nozem cial wymawiajacy magiczne “kato, kato” (co to jest cholera, to “kato”…moze mi ktos objasnic?).
 
Szczytem wszystkiego byl ostatni handlarz (tym razem pochodzenia Cyganskiego, nie pytajcie z ktorych to Cyganow) z Rumcajsowa broda w jednej rece trzymajacy dlugi drag, czyli elektryczna maszyne do stracania oliwek a w drugiej …tak, kochani, poreczna PILE LANCUCHOWA probowal opchnac!  Az starch pomyslec co by sie dzialo gdyby sie facet zdenerwowal, ze w dniu dzisiejszym obrotu nie bylo.
 
Staram sie myslec pozytywnie, ale wyglada na to, ze kryzys w Grecji znaczaco wplynal na sposob handlowania i oferowany asortyment. Ciekawe czy za chwile nie beda bomb domowej roboty po starowce obnoscic? Jak na razie sytuacja kryzysowa, ale jeszcze nie bombowa!

Dobrze, ze slonce wciaz nad Grecja swieci! Dzieki ci Panie!

0 comments:

Post a Comment