Bedzie juz ponad osiem lat kiedy zdecydowalam sie osiasc na Krecie. Pamietam
te kulawe i samotne początki.
Wyspa, zamknięte srodowisko, brak znajomości jezyka. Szukalam pracy i włos
deba mi stawal na widok ogloszen: „tylko dla Grekow, Greczynek”. W ogłoszeniach
o wynajem bardzo często pojawial się zwrot: „αποκλείονται αλλοδαποί” ( czyt. Apoklinonde alodapi/ z wyjątkiem
cudzoziemcow).
Dzis ogłoszenia czytam rzadko (bo każdy wie, ze lepiej działa poczta
pantoflowa), widze ciemnoskórych nielegalnych emigrantow grzebiących po
śmietnikach i mysle, ze procz faszystowskich zapedow umysłowo opóźnionej części
greckiego społeczeństwa, jednak cos się lamie w Greckiej mentalności i
podjesciu do obcości. Gdzies powstaje proba przelamania stereotypu, ze to nie Pakistańczycy,
Arabowie, Albanczycy i wszelkiej masci i rasy obcokrajowcy sa winni za
bezrobocie, brud i dziury na ulicach. Ze to tez ludzie, maja prawo do
posiadania rodzin, dzieci, domu.
Ostatnio milo mnie zaskoczyla reklama w telewizji publicznej. Dzieci, same
dzieci, pięknie i czysto wyslawiajace się po grecku. Twarze przeróżne, imiona
obce, a na końcu napis, ze dzieci urodzone w Grecji powinny mieć prawo do
obywatelstwa. Az mi ze dziwienia szczeka opadla! Samo alarmowanie w tak
publiczny sposób istniejącego problemu jest siedmiomilowym krokiem w zmianie
nastwienia Grekow do obcych. Walka z ksenofobia to z pewnoscia sprawa
pokoleniowa, ale dobrze, ze powstają takie reklamy. Zawsze powtarzam, ze ten
kryzys nie tylko ogołoci kieszenie greckiego społeczeństwa i przysporzy
psychiatrom rzeszy klientów, ale znajdzie tez pozytywny oddźwięk w sposobie w
jakim Grecy postrzegają obcość. Poczucie wyobcowania w Europie, przejecia roli kozla
ofiarnego, którego bombarduje się ostra krytyka i wyśmiewaniem bardzo
skutecznie uczy jak czuje się ofiara, osoba slabsza, zepchnieta na margines. Przypomina
sobie Greckie społeczeństwo, i znowu praktykuje po kilkudziesięciu latach,
status emigranta. Jak się okazuje czasami najlepsza lekcja jest uzmysłowienie sobie:
nie rob drugiemu co tobie nie mile.”
Zaczelam o izolacji z pozycji emigranta, nie to jednak nurtuje mnie od
pewnego momentu. Zastanawiam się bardziej nad izolacja z wyboru. Takim chowaniem w swoich czterech scianach,
nie odpowiadaniem na telefony, maile, wiadomości. Takim fizyczno-psychicznym
zniknieciem. Wszyscy szukają, nikt nic nie wie, a poszukiwany siedzi w domu i
przynajmniej, jak donoszą zrodla, jest w jednym kawałku. Co do stanu glowy to…
I tu zaczyna się moja kombinacja i zadawanie sobie pytania: czemu?
Chowanie się w swoim kokonie,
uciekanie przed rzeczywistoscia, która nas przytłacza? Podswiadomie wiemy, ze w
naszym zyciu nie dzieje się dobrze, ale nie chcemy, żeby nam ktoś o tym
przypominal? Nie chce nam się silowac z codziennoscia i wydaje nam się, ze
spokoj ducha i ciala osiągniemy odcinając się od pewnych ludzi, slow, wydarzen?
Czasy „bez odleglosci”, bo mamy wszystko, żeby się widzieć i slyszec:
internet, telefon, fax, komorke, samolot, wszelkie pojazdy a my wybieramy nasze
cztery sciany, ogrodzenie i milczenie.
Jeśli kogos nurtuje podobna kwestia to polecam, moim zdaniem, najlepszy
grecki film współczesnej greckiej kinematografii: Dogtooth! zobacz reklame filmu
Przerazajaco – odrazajaca historia, ze skrajnego punktu widzenia pokazujaca
prawde o chorym pomysle izolacji. „Zboczona” proba kształtowania swiata rodziny
poza swiatem zewnętrznym.
W tym swiecie zewnętrznym zyja ludzie, ale gdy tylko zostaną wpuszczeni
poza prog strefy bezpieczeństwa powinni się przygotować na odegranie roli
wroga, wprowadzającego zamet i niepokoj.
Zdarzylo mi się poznac
takich ludzi. Tych ze „strefy bezpieczeństwa”. Kiedy zniknęli zastanawiałam się
czy w czyms zawiniłam, cos powiedziałam. Wtedy uslyszalam, ze „bylam sobą” i ze
lepiej pozostać na zewnątrz i nie pukac już do tych drzwi, jeśli kazano nam w
siebie watpic!
Smutne jest zycie
osob, które za swoje bledy i niemoc winia wszystkich tylko nie siebie.
Ja wiem, bo
jestem emigrantem, ze od siebie samego nie moza uciec…
…a kazda banka
zawsze kiedyś peknie…
0 comments:
Post a Comment